Asset Publisher Asset Publisher

Zurück

TRAWNIK – ŁĄKA - MURAWA czyli AQUA VITAE c.d.

TRAWNIK – ŁĄKA - MURAWA czyli AQUA VITAE c.d.

Każdy z nas może wiele zrobić dla poprawienia bilansu wodnego Polski.

 Potrzeba oszczędnego korzystania z kranu przy myciu zębów czy goleniu, prysznic zamiast wanny, zbieranie deszczówki – to wszystko już funkcjonuje w naszej świadomości. Bilans wodny staje się przedmiotem rozważań przy planowaniu każdego prawie przedsięwzięcia gospodarczego, nie tylko w makroskali, ale też np. przy zakładaniu ogródków przydomowych. I tu chciałbym Państwu przedstawić pewną propozycje, której realizacja nie tylko wyeliminuje potrzebę jakiegokolwiek deszczowania, ale także zminimalizuje potrzebę hałaśliwego i smrodliwego koszenia. Przy tym wszystkim poprawi bioróżnorodność środowiska w aspekcie nie tylko florystycznym, ale także entomo- i ornitofauny.

            Trawnik, którego posiadanie stało się dla właścicieli domów jednorodzinnych i letniskowych swego rodzaju obowiązkiem obyczajowym, a jego jakość wizytówką i podstawą oceny gospodarza, wynaleziono na potrzeby magnackich rezydencji we Francji i Anglii. I właśnie na Wyspach osiągnął swoją doskonałą formę, już nie tylko pod Buckingham, ale także przed domkami sklepikarzy czy górników. A kiedy via Hollywood, trafił do tysiąca filmów wraz z willą w stylu neokolonialnym, stał się symbolem dobrobytu i high life, do którego przecież tęsknimy. Anegdota głosi, że Anglik zapytany – co robił, żeby osiągnąć tak doskonały dywan z trawy, odpowiedział – w zasadzie nic, tylko od 200 lat strzygę co sobota. To oczywiście spore uproszczenie i pewne przerysowanie zjawiska, ale w zasadzie oddaje sedno problemu – ale tylko w Wielkiej Brytanii i krajach o podobnym do wyspiarskiego klimacie. Klimat ten, różni się od naszego i długością okresu wegetacyjnego, i ekstremami temperatur, i temperaturą przeciętną i jeszcze wieloma elementami, ale przede wszystkim (i co jest tu decydujące) – wielkością opadów.

            Dla Anglii przeciętna roczna suma opadów wynosi ok. 1000 mm, czyli 1000 l/m2. Dla Polski 622,8 mm. Dla Pojezierza Litewskiego, w tym Puszczy Augustowskiej od 522 do 576 mm, zatem średnio ok. 550 l/m2. Można powiedzieć, że deszczu mamy o połowę mniej niż Anglicy, a muszę zaznaczyć, że przytoczone przeze mnie dane nie obejmują pomiarów z klęskowych lat 2018 – 2019. Zatem „Kowalski” z  Augustowa, chcący dorównać jakością trawnika „Smysowi” z Bristolu, musi na każdy m2 swego ogrodu przeznaczyć niemal 500 l wody ( 0,5 m3 ). Czy 100 m2 to duży trawnik ? A to już ok. 500 zł/rok przy średniej dla kraju cenie.  Ponieważ mój ogródek ma ok. 1500 m2, za wodę płacę 11.61 zł/m3–rywalizacji z panem „Smysem” nie podejmuję, zwłaszcza, że oprócz instalacji deszczującej musiałbym jeszcze miejscową glebę inicjalną (piasek luźny) wzmocnić uderzeniową dawką torfu lub kompostu, dla uzyskania choćby minimalnego kompleksu sorpcyjnego, wymaganego dla traw gazonowych i stadionowych.

            Moja domena – leśnictwo, ma swoją filozofię, która wynika z dobrej znajomości ekologii. Główne jej przesłanie, to postępowanie zgodne ze wskazówkami natury, a więc po pierwsze rozpoznanie siedliska, po drugie dobór i preferowanie gatunków z tym siedliskiem związanych – gatunków, które bez naszej ingerencji, w warunkach naturalnych wygrały by walkę o przestrzeń ze wszystkimi konkurentami, i trwały przez pokolenia. Jeżeli teren który zamierzamy zagospodarować przypomina wydmę, spąg żwirowni, kolejowy nasyp czy wręcz wysypisko gruzu, to zbiorowiskami roślinnymi zdolnymi zasiedlić te miejsca i trwać na nich są murawy na piaskowe.  

            Nie wchodząc głębiej w zawiłości fitosocjologiczne, są to zespoły kserofitów, czyli roślin sucholubnych. Ich wykształcone ewolucyjnie przystosowania do życia w permanentnym deficycie wody są dokładnie tym czego potrzebujemy do zagospodarowania naszego ugoru. Wytwarzanie płytkich ale rozległych systemów korzeniowych pozwala im wychwycić skrupulatnie wodę z każdego opadu. Liczne pędy rozłogowe i skłonność do tworzenia darni daje nam gwarancję w miarę pełnego pokrycia terenu kobiercem roślinnym. Zdolność do magazynowania wody i różne zabezpieczenia przed jej utratą, dają gwarancję przetrwania nawet kilkumiesięcznej suszy. A co w tym wszystkim najatrakcyjniejsze, to możliwość bez kosztowego pozyskania tych cudownych roślin. One tu po prostu już są - albo ich nasiona już są zdepozytowane w glebie, albo rychło się pojawią, przyniesione przez wiatr, owady, ptaki. Zatem cóż to za jedni ? Po kolei.

            Jastrzębiec kosmaczek zwany też niedośpiałkiem (Hieracium pilosella) i ponad 90 rodzimych gatunków tego rodzaju. Jeśli przyjrzycie się dokładnie miejscu na planowany trawnik, to on tam pewnie już jest. Dzięki licznym podziemnym rozłogom tworzy nieregularne srebrzysto-zielone płaty, i nie straszna mu nawet ruchoma wydma. Kwitnie żółto od maja do października, tak nisko, że można przejeżdżać kosiarką nie uszkadzając kwiatów. A są one miododajne. Jastrzębiec ma też właściwości lecznicze.

            Rozchodnik ostry (Sedum acre). Tworzy niskie ( do 10 cm ) darnie, którymi potrafi pokrywać nawet dachy, krawężniki i wszelkie betonowe czy asfaltowe powierzchnie. Dwumiesięczny brak opadów nie robi na nim większego wrażenia. Kwitnie od czerwca do sierpnia, a jego żółte kwiaty są miododajne. Jego ewentualne sztuczne wprowadzenie można wykonać poprzez przyniesienie fragmentu darni.

            Kocanki piaskowe (Helichrysum arenarium ). Niskie darnie. Żółte kwiaty utrzymują się od lipca do października są miododajne . Kocanki są też rośliną żywicielską motyla dziennego – rusałki osetnika. Mają właściwości lecznicze.

            Macierzanka piaskowa zwana też cząberkiem, tymiankiem wąskolistnym lub dzięcielnicą (Thymus serpyllum). Tworzy zwarte darnie kwitnące fioletowo-wrzosowo od czerwca do sierpnia. Miododajna w najwyższym stopniu (do 20 pszczół pracujących równocześnie na 1 m2 darni), lecznicza i przyprawowa, a jej aromat jest tak trwały i przyjemny, że wraz z żywicą sosnową była składnikiem kadzidła. O ile nie pojawiła się dotychczas samoistnie w Państwa ogródku, prosta do wprowadzenia zarówno siewem jak i sadzeniem. Podobnie jak wszystkie poprzednie nie wymaga podlewania, ani żadnych ogrodniczych pieszczot.   

            Koniczyna polna (Trifolium arwense ). W łąkarstwie uważana za chwast, ale w naszym przypadku sprawdzi się doskonale z uwagi na swoją absolutna odporność na suszę. Na słabym podłożu przyjmie formę płożącą, a kwitnie biało i różowo od czerwca do września. Da pożytek trzmielom.

            Szczotlicha siwa (Corynephorus canescens), kostrzewa piaskowa (Festuca psammpphila) i inne trawy gęstokępkowe, które też same powinny pojawić się na piaszczystym i suchym stanowisku, tworząc niewielkie płaty, jak też przenikając się z innymi darniami – jastrzębca, rozchodnika, macierzanki. Ich kępkowa forma oraz (najczęściej) siwo-srebrzysta zieleń, dają świetny efekt dekoracyjny.

            Błonnik kłosisty, zęboróg purpurowy i dziesiątki innych gatunków mchów murawy napiaskowej, które same pojawiają się w naszych ogrodach ku rozpaczy gospodarzy, niezwłocznie ruszających do boju ze skaryfikatorem, wapnem nawozowym, a nie rzadko i z herbicydem - bo mechowisko jest zaprzeczeniem trawnika.  Nie będę dyskutował z tym poglądem, ale uważam że płaty mechowiskowe, jakie powstają z zasady pod nasadzeniami iglaków, są najbardziej naturalnym komponentem zespołu. Opadające igliwie zakwasza glebę, co bardzo mchom służy i czują się doskonale w tzw. cieniu opadowym, gdzie bez systematycznego podlewania żadna trawa gazonowa nie zdzierży. A że mechowisko jest mniej odporne na wydeptywanie – cóż, a czy zamierzamy tam grać w piłkę ?

            Wiesiołek dwuletni (Oenathhera biennis) i około 30 innych gatunków rodzaju Wiesiołek. To już nie roślina darniowa lecz wysoki na ok 1 m bukiet kwitnący żółto od maja do października. Dość niepozorne kwiaty ogromnieją co wieczór, gdyż przystosowały się do zapylania przez motyle nocne. Co nie znaczy że pszczoły i trzmiele nie korzystają z ich nektaru. Młode liście i pędy są jadalne. O oleju wiesiołkowym każdy słyszał, a nasiona którym pozwolimy wysiać się w październiku, na wiosnę przyciągną stada szczygłów. Powinien samoistnie pojawić się w naszym ogrodzie, i wystarczy, że ominiemy go przejeżdżając kosiarką. Przez dwa ostatnie suche lata, na wszystkich znanych mi stanowiskach miał się doskonale, i zachowywał ekspansywnie.

            Żmijowiec zwyczajny (Echium vulgare). Początkowo wzniesiony (do ok. 60 cm), w miarę przyrastania płożący się. Od czerwca do października rozwijają się kolejne fioletowo-niebieskie miododajne  kwiaty. Jest żywicielem rusałki osetnika i wielu gatunków chrząszczy. Jego liczebność możemy regulować analogicznie jak wiesiołka, po prostu omijając przy koszeniu wybrane egzemplarze (pozostałe wykaszając).

            Dziewanna wielkokwiatowa (Verbascum densiflorum). Z przyziemnej rozety liści wyrasta wysoka na 2m, dość gruba i rozkrzewiona łodyga. Na niej od lipca do września jasnożółte, zebrane po 2 do 5 w pęczki spore kwiaty. Nie mają nektarników, ale obficie produkowany pyłek zwabia pszczoły i wiele innych zapylaczy. Jej samoistne pojawienie się nie jest tak oczywiste jak w przypadku jastrzębca czy rozchodnika, ale warto wprowadzić ją sztucznie, choćby dla jej urody.

            Tę listę florystyczną murawy napiaskowej można długo rozwijać. Ja ograniczam się do tego co osobiście sprawdziłem w ciągu ostatnich dziesięciu lat, używając kosiarki w bardzo ograniczony sposób, i nie zużywając w tym czasie ani litra wody . Moja murawa nieustannie wzbogaca się w gatunki. Jest tu babka lancetowata, rojnik, przynajmniej dwa gatunki jaskrów i niezapominajka pagórkowa. Konsekwencją różnorodności florystycznej jest bogactwo entomofauny (w tym i licznych zapylaczy), a dalej, obecność kilkunastu gatunków ptaków śpiewających, które są przede wszystkim ziarnojadami, ale w okresie wyprowadzania lęgów muszą zdobywać pokarm bardziej wysokobiałkowy. 

            Od kilku lat propaguje się w Polsce zastępowanie trawników tzw. łąkami kwiatowymi. Ja też całym sercem popieram tę ideę. Jest to wspaniały pomysł na zwiększenie bioróżnorodności, na pomoc zapylaczom, na pewną (choć niezbyt wielką) oszczędność wody, na ograniczenie ilości uciążliwych zabiegów koszenia – ale . Proponowane składy gatunkowe łąk kwiatowych są znacznie bardziej wymagające co do siedliska. Jeżeli dysponujecie Państwo glebami pochodzenia torfowego, żwirem lub choćby piaskiem gliniastym, zwłaszcza w niskich położeniach z wysokim poziomem wody gruntowej – to łąka kwiatowa wydaje się być optymalnym rozwiązaniem. Ale jeśli, jak większość Augustowian, siedzicie na Zandrze Augustowskim (głęboki na kilka do kilkudziesięciu m piasek luźny) albo antropogenicznych zwałowiskach gruzu – to łąka kwiatowa będzie dla Was zbyt kosztowna i niepraktyczna. Zresztą, tak w kwestii łąki kwiatowej jak i murawy napiaskowej, musimy przełamać pewną barierę kanonów estetycznych. Niestety klasyczny trawnik – ten lukrowany obrazek z hollywoodzkiego filmu, choć pod względem bioróżnorodności zasługuje na miano zielonej pustyni, ciągle dla wielu rodaków jest wzorem estetyki i porządku. Łąka kwiatowa i murawa napiaskowa są przy nim jakby nieuczesane. A ponieważ – de gustibus non disputandum est, przywołuję przede wszystkim argumenty czysto racjonalne – oszczędność wody, pieniędzy i nakładu pracy. Wartością dodaną będzie wzrost bioróżnorodności , poprawa warunków bytowania ptaków i owadów, w tym zapylaczy.